problemy z aloe vera i vilcacorą

Zarówno aloes, jak również vilcacora mają w wielu krajach problemy z wdrożeniem ich do oficjalnej sprzedaży. Żaden lek ani specyfik roślinny nie może być oficjalnie uznany, jeśli nieznany jest jego chemiczny skład. Skuteczność działania i brak toksyczności, sprawdzone różnymi doświadczeniami, nie są wystarczające. Poza badaniem składu chemicznego produktów roślinnych włącznie z aloesu dochodzą dodatkowo testy przedkliniczne – przeprowadzane na zwierzętach, potem próby kliniczne – prowadzone na ludziach. Może upłynąć dużo czasu, nim medykament zostanie wprowadzony do sprzedaży. Za tą procedurą, która ma nas ochraniać, kryją się często finansowe rozgrywki (na przykład koncernów farmaceutycznych), co w efekcie utrudnia, a wręcz uniemożliwia dostęp do skutecznych leków,
które nie zostały jeszcze oficjalnie dopuszczone do użytku, lecz są już gdzieniegdzie stosowane z powodzeniem. Chorujący na AIDS oraz raka w najgorszym stadium choroby nie mają nic do stracenia i w ich przypadku możliwość dostępu leków eksperymentalnych jest w pełni uzasadniona. Jednak nie jest takie proste. Za przykład może posłużyć choćby sprawa produkowanego w sposób legalny w Kanadzie leku chorujących na AIDS, którego sprzedaż w tym kraju była niedopuszczalna. Władze medyczne uznały bowiem, że medykament nie został jeszcze dokładnie przebadany. Mimo to Kanada eksportowała go do innych państw, w których był w oficjalnej sprzedaży. Tak więc chorujący na AIDS mieszkańcy Kanady zaopatrywali się w niego za pośrednictwem laboratorium farmaceutycznego na wyspach Bahama, które sprowadzało to lekarstwa z Kanady! Podobnie jest z vilcacorą, którą sprowadza się z Londynu za pośrednictwem Centrum Medycyny Andyjskiej oraz produktami z Aloe Vera firmy Forever Living Products. Różne produkty dopuszczone są do obrotu zależnie od wewnętrznych przepisów funkcjonujących w danym kraju.